SUP, jak żaden inny sport deskowy na świecie, sprawił, że surfing na falach stał się tak dostępny dla szerokiego grona ludzi. Dzięki stabilności jaką oferują supy oraz łatwości, z jaką ruszają w ślizg nawet na małej fali, sup surfingiem zaczęły interesować osoby, które wcześniej nigdy nie widziały siebie w roli surfera. Choć złapanie pierwszych fal na supie jest dość proste, warto wiedzieć jak się do tego należycie zabrać. Zacznijmy od sprzętu.
Na początek dobra wiadomość. Do spróbowania surfingu na małych falach nada się większość desek sup dostępnych na rynku. Czyli prawdopodobnie Twój SUP również będzie OK. Jednak wybierając deskę na fale, warto zwrócić uwagę na kilka detali technicznych, które potrafią znacznie ułatwić naukę i sprawić więcej radochy z surfowania.
Dmuchany czy sztywny?
Jednym z najczęściej powtarzanych pytań na temat sup surfingu jest to, czy deski pompowane nadają się na fale. Oczywiście, że tak! Choć nie zachowują się na fali tak sprawnie jak sztywne deski, na początek surfingowej przygody będą w sam raz. Po pierwsze są bardzo bezpieczne i niwelują ryzyko oberwania po głowie czymś twardym praktycznie do zera. Po drugie łatwo łapią małe fale i dają wrażenie prawdziwego ślizgu. Na start naszej kariery surfera wiele więcej nie trzeba.
Skręty na pompowanej desce nie należą do najbardziej dynamicznych, ale jak ktoś chce, to można :)
To jednak nie zmienia faktu, że sztywne modele znacznie lepiej zachowują się na fali. Po pierwsze mają cieńsze krawędzie burt, przez co lepiej reagują na sterowanie nogami, łatwiej wchodzą w skręt, nie hamują podczas skręcania i ułatwiają wykonywanie różnych manewrów. Kształt sztywnej deski jest stały i precyzyjnie dopracowany. Szczególne znaczenie odgrywa tu linia rockera, czyli wygięcia kadłuba od dziobu do rufy. Sztywny sup zaprojektowany z myślą o falach o wiele łatwiej i szybciej pojedzie w ślizgu, nie będzie tak często rył dziobem o wodę i generalnie sprawi, że w krótszym czasie dokonamy większego postępu. Jeśli na poważnie myślicie o sup surfingu, sztywna deska jest najlepszym wyborem. Co nie znaczy, że „pompowańce” trzeba na starcie skreślić!
Deska sztywna oferuje szybsze, bardziej dynamiczne ślizgi, łatwiejszą kontrolę i lepsze właściwości manewrowe
Aby z zabawy na falach z pompowaną deską czerpać maksimum przyjemności, zwróćcie uwagę na następujące cechy:
Grubość kadłuba – większość popularnych desek pompowanych ma grubość 6”. O ile na płaskiej wodzie taka grubość pomaga w zachowaniu sztywnego kadłuba, to na fale lepsze będą cieńsze deski. Dla lekkiej osoby najbardziej pożądaną grubością będzie 4” lub 4.7”. Dla cięższych surferów wystarczy 5”.
Duży sup o grubości 6″ z minimalnym rockerem dziobu nie jest idealnym wyborem na fale. Ale nawet taki sprzęt może sprawić radochę!
Rocker dziobu – to, jak wygięty jest dziób naszej deski, w 80% wpłynie na łatwość surfowania. Im mniej podgięty dziób, tym większe ryzyko rycia o wodę podczas łapania fali. I co za tym idzie – upadku do wody. Niestety można śmiało powiedzieć, że kształt rockera większości pompowanych supów jest mniej lub bardziej przypadkowy. Dotyczy to głównie tańszych desek na rynku. Znacznie łatwiej jest skleić deskę z płaskim dziobem, niż z takim uformowanym na fale. A ponieważ większość takich desek trafia na jeziora, mało kto tym się specjalnie przejmuje. W dobrej desce znajdziemy nie tylko wyraźnie podniesiony dziób, ale też większa długość dziobu będzie unosić się nad wodą. Dla przykładu deska, która ma wysoki rocker, ale kończący się 20 cm od dziobu (jak kapeć z wywiniętym czubkiem), niewiele nam pomoże, ponieważ dalej będzie haczyć o wodę, tylko 20 cm dalej od czubka. Wygięcie dziobu powinno być nie tylko wyraźne, ale przede wszystkim progresywnie idące w stronę rufy.
Sztywna deska Mistral Cloud – progresywna linia rockera oraz cieńsze krawędzie burt gwarantują wyższy poziom jazdy na fali od pompowanych supów
Stateczniki – dedykowane deski sup do surfingu wyposażone są przeważnie w 3 stateczniki – środkowy większy i dwa mniejsze boczne. Dzięki temu deska pewnie skręcaja i oferuje lepsze trzymanie kierunku w ślizgu, szczególnie gdy płyniemy bokiem do fali. Deski z jednym statecznikiem też są OK, ale trudniej skręcają, więc głownie nadają się do jazdy na wprost z falą. Co wystarczy na początku nauki, jednak w miarę postępów szybko może zacząć nas ograniczać.
GA Boards IQ Surf 10’1″ x 33″ x 5″ z wkręcanym centralnym statecznikiem. Przykład optymalnej pompowanej deski SUP, przeznaczonej dla cięższych początkujących surferów.
Największą rolę odgrywa tu centralny statecznik i sposób jego mocowania. Najlepsze deski do surfingu wyposażone są sztywniejszy, kompozytowy statecznik, wsadzany do większej skrzynki typu US-box. Poznacie ją po śrubce, którą mocujemy przednią część statecznika do skrzynki. W bardziej popularnych deskach allround najczęściej znajdziemy plastikowy statecznik, wsuwany w płytką szynę z zapięciem na mały klips. Stateczniki typu US-box są sztywniejsze i mają lepiej dopracowany kształt. A to powoduje, że deska wyraźnie lepiej skręca oraz zapewnia większą moc w ślizgu. Przy pierwszych próbach zabierania się z falą nie jest to szczególnie istotne, ale gdy tylko zaczniecie ustawiać się bokiem do fali, z pewnością odczujecie różnicę.
W surfingowym modelu Converse 9′ ZEN na sezon 2017 firma Starboard stawia na 3 mniejsze wklejane stateczniki
Trzeba pamiętać, że o ile w sztywnych deskach podczas skrętu olbrzymie znaczenie odgrywają cienkie burty (wchodzące w wodę jak nóż w masło), to w przypadku pompowanych supów za jakość ślizgu i właściwości manewrowe odpowiadają głównie stateczniki, a burty najczęściej tylko „przeszkadzają”. Stąd tak ważne jest wybranie deski wyposażonej w dobre finy.
Wymiary – na początek w zupełności wystarczy deska, na której pewnie czujecie się na płaskiej wodzie. Zatem, jeśli chodzi o długość, wszystko od 11’ do 9’ wchodzi w grę. Najbardziej optymalną szerokością wydaje się 32”. Lżejsze i sprawniejsze osoby mogą sobie poradzić na 30”, a cięższe powinny sięgnąć po supa o szerokości 33-34”. Generalnie na początku obowiązuje zasada – im większa deska, tym szybszy postęp. Nigdy nie startujcie na fale z małą deską, na której ledwo stoicie np. na jeziorze.
Większość takich dylematów jak rocker, system mocowania stateczników i grubość kadłuba w przypadku desek sztywnych jest w gruncie rzeczy pomijalna. Oczywiście za jakiś czas będą to dla Was „niezwykle istotne” parametry, ale na początku zabawy obojętnie jaką sztywną deskę wybierzecie (zakładając oczywiście „firmowe” produkcje), jeśli tylko będzie według producenta choć trochę dedykowana do pływania na falach, czeka Was wielki FUN! Koniecznie trzeba zwrócić uwagę na wymiary oraz warto rozważyć zakup trochę mocniejszej konstrukcji.
Wiosło – im lżejsze tym lepsze. Z lekkim wiosłem będzie Wam po prostu łatwiej. Nie tylko sprawniej rozpędzimy się na fali, ale też zmniejszymy ryzyko jego utopienia. A możecie być pewni, że po upadku na fali, prędzej czy później, woda wyrwie Wam je z ręki. Jeśli macie proste aluminiowe wiosło, sprawdźcie najpierw jak długo utrzymuje się na wodzie. W najgorszym razie można wypchać rurki piankowym wkładem, lub, jeszcze łatwiej, założyć na dolną rurkę gąbkową owijkę. A najlepiej po prostu zainwestować w pagaj wykonany z lżejszego kompozytu. Przyjemniej i bezpieczniej. Trzeba też pamiętać, że na falach używa się krótszego wiosła niż na płaskiej wodzie (nawet do 10 cm). Dlatego, jeśli chcemy mieć tylko jedno uniwersalne wiosło na każde warunki, powinno ono pozwalać na stosowną regulację długości.
Leash – czyli smycz przyczepiana do nogi. Bez niej zapomnijcie o wychodzeniu na wodę. Pierwsza fala wyrwie Wam deskę i będziecie gonić ją wpław. Często z opłakanym skutkiem, szczególnie przy silniejszym wietrze i prądzie wzdłuż brzegu… Na fale generalnie poleca się smycze z prostym kablem, choć w przypadku pompowanych desek można też używać leasha z tzw. kablem telefonicznym, czyli skręconym. Uchwyt prostego leasha mocujemy na kostce tej nogi, która będzie z tyłu podczas jazdy na fali. Przypomnijcie sobie jak zjeżdżacie z lodowej ślizgawki. Będzie to ta sama tylna noga. Leasha skręconego warto zaczepić pod kolanem, ponieważ skręcony kabel cały czas pozostaje na wysokości pokładu deski i zaczepiony niżej, na kostce, będzie plątał się pod stopami. Z prostym kablem nie ma tego problemu, ponieważ zwykle ciągnie się za deską w wodzie. Głównym powodem, dla którego skręcony leash nie jest polecany do twardych desek, jest jego sprężynujący charakter – po maksymalnym rozciągnięciu potrafi przyciągnąć deskę z powrotem do surfera, co może się zakończyć uderzeniem deski o głowę.
Kamizelka asekuracyjna – to zostawiamy w domu. Na morzu często trzeba nurkować pod wodę, np. by schować głowę przed deską pchaną przez falę. Kamizelka może Wam to uniemożliwić i wówczas prosicie się o nieprzyjemny uraz. Po prostu MUSICIE umieć dobrze pływać. Bez tego nie ma mowy o jakiejkolwiek zabawie w surfing.
Czasy wiejących nudą czarnych pianek do surfingu mamy już za sobą.
Pianka – to ostatnia nieodzowna rzecz, potrzebna do pływania na falach. Surfując na Bałtyku, nawet latem, będzie Wam za zimno bez dobrego kombinezonu. Na zimowe pływanie polecane są kombinezony o grubości około 6 mm, wiosna/jesień koło 5-4 mm, w ciepły letni dzień wystarczy nam coś koło 3-2 mm, np. z krótkimi rękawami.
fot. www.mistral.com
To tyle jeśli chodzi o sprzęt potrzebny do rozpoczęcia przygody w surfing na supie. W kolejnej części przeczytacie o tym, jak znaleźć dobre miejsce do surfowania!
Facebook
YouTube
RSS