Jedną z największych zalet pompowanych desek SUP jest łatwość ich transportu. Pewnie nie raz widzieliście reklamy, w których przebijały się sceny z niewielkim samochodem zapakowanym deskami, czy surferów beztrosko zmierzających do odprawy na lotnisku z supowym plecakiem jako ich jedynym bagażem. O ile przewiezienie pompowanego supa samochodem faktycznie jest bajecznie proste, to w przypadku lotu samolotem sprawa może wydać się nieco bardziej problematyczna. Ale czy faktycznie jest się czego obawiać i na co warto zwrócić uwagę podczas przygotowania do samolotowej wyprawy? Doświadczeniami z takiej przygody podzieliła się nami trójka surferów: Kalina Nagórska, Marek Rowiński i Alek Kokoszka.
Moje doświadczenie bierze się z dość dalekiej wyprawy na Filipiny. Pierwszy raz podróżowałam z SUPem samolotem i także na początku miałam dużo wątpliwości jak taką wyprawę zorganizować logistycznie. Teraz po przelocie w dwie strony z Warszawy do Manili (stolicy Filipin), z międzylądowaniem w Doha w Katarze i wieloma lotami pomiędzy wyspami na Filipinach, jestem ekspertką ;)
Polecieliśmy spakowani następująco: bagaż nadawany – plecak z SUPem marki Bass z całym dodatkowym sprzętem w postaci pompki, fina, leasha, zestawu naprawczego plus bagaż podręczny, w który spakowaliśmy rzeczy osobiste. Bagaż podręczny był małą walizką na kółkach, którą mogliśmy ciągnąc za sobą, a SUPa nosiliśmy w plecaku na plecach.
Deska SUP sam w sobie nie była jakoś specjalnie zabezpieczona. Jedynie owinięta w folię wewnątrz plecaka, natomiast na finy stabilizujące nałożyliśmy pompowane ochraniacze – „rękawkami” – są dołączone do zestawu. Kluczowa była raczej ochrona innych mniejszych elementów. W szczególności baliśmy się uszkodzenia fina głównego, wiec owinęliśmy go oddzielnie w piankę. Jeżeli chodzi o samą deskę, to zalożylismy, że niewiele złego może się stać samemu materiałowi PCV, co okazało się słuszne. Deska nie miała żadnych śladów uszkodzeń ani także plecak.
W drodze na Filipiny byliśmy bardziej staranni i zapłaciliśmy na lotnisku za owinięcie plecaków SUP zielona folia, która zabezpiecza się bagaże (50 zł bezpośrednio na lotnisku Warszawa Chopin). Natomiast w drodze powrotnej nie staraliśmy się już tak bardzo i nadaliśmy plecaki bez owinięcia, choć nadal uważam, że to mogłaby być dobra praktyka.
Najwięcej znaków zapytania mieliśmy co do transportu wioseł (3 częściowych składanych) obawiając się, że mogą zostać uszkodzone podczas lotu. Dlatego początkowo chcieliśmy wziąć je jako element bagażu podręcznego. Mimo zgody reprezentantki linii lotniczych Katar Airlines, security nie zgodziło się na zebranie ich na pokład. Problem rozwiązaliśmy także oddając je do obwinięcia na lotnisku i nadając jako bagaż o niestandardowych wymiarach i ze specjalną naklejką „Fragile”. Wiosła doleciały bez żadnych nieuszkodzeń.
Jedyne straty na sprzęcie po podróży to ułamana plastikowa nóżka od pompki. Niestety pewnie plecak był przerzucany i akurat najwieksza sila skupiła się na nóżce i plastik nie wytrzymał. Teraz nauczona doświadczeniem obwinęłabym pompkę folia bąbelkową dla amortyzacji.
Mogłabym doradzić, by na lotnisko udać się dużo wcześniej, gdyż wiele zależy od wymagań linii lotniczych, które mogą być inne dla każdej linii. Transport wioseł był dla nas najbardziej problematyczny, gdyż obsługa linii nie bardzo wiedziała co zrobić z tak niestandardowym przedmiotem. Nie widzieli problemu z zabraniem ich na pokład, jednakże jak wspominałam ochrona lotniska nie zgodziła się na przejście przez security check z takim sprzętem uznając wiosła za niebezpieczne narzędzie, którego nie wolno zabrać na pokład samolotu. Warto zatem mieć zapas czasu przed odlotem by uniknąć niespodzianek i nagłych zmian akcji. Nadanie „oversized luggage”, czyli wioseł, też zabrało dużo więcej czasu niż zakładaliśmy. Później na międzywyspowych lotach na samych Filipinach wiosła wkładaliśmy już do plecaka, obwijając folią i w całości z deską nadawaliśmy na bagaż główny. Nie wróciliśmy z wyprawy z uszkodzeniami sprzętu, jedyna szkoda to wspomniana wcześniej pompka. Zawsze też dbaliśmy by na nadawanym bagażu pojawiły się naklejki „Fragile” by nikt nie rzucał przypadkiem plecakami oraz zabezpieczaliśmy zamki plecaka naklejkami by nikt nie pokusił się o otwieranie go pod drodze.
Muszę też przyznać, że podróżowanie z SUPami w plecaku zawsze wywoływało lekkie zdziwienie i uśmiech podczas kontroli bezpieczeństwa i skanowaniu bagażu. Nigdy jednak nie napotkaliśmy się na uciążliwe kontrole czy inne problemy. Obsługa lotnisk była zawsze bardzo pomocna. Podczas wyprawy na Filipinach testowaliśmy także inne środki transportu: jeździliśmy publicznym transportem – słynne filipińskie „jeepney” czy tricyclem (połączenie motoru i rikszy). Za nami też jazda skuterem na odległą plażę z SUPem na plecach. Supy świetnie sprawdziły się podczas wycieczki łodzią na mniejsze niezliczone wysepki (island hopping). Dzięki SUPom mogliśmy dopłynąć na opuszczone plaże na które nie ma dostępu od strony lądu lub wpłynąć na sekretną plażę, na którą można było się dostać przepływając tylko przez jaskinię. Deska SUP sprawdziła się także podczas snorkelingu. Mogliśmy zostawić na niej swoje rzeczy holując za sobą czy też odpocząć chwilę po nurkowaniu.
Wyprawę Kaliny organizowała firma suptours.pl. Więcej o jej supowych aktywnościach dowiecie się na stronach https://www.facebook.com/SUPToursBydgoszcz/ oraz https://www.instagram.com/suptours.pl/
Jak do tej pory największą wyprawę na SUPa zaliczyłem rok temu. Na Malediwy zabrałem dwa dmuchane SUPy Imagine. Każdy komplet ważył 13kg. W związku z tym, że leciałem w gronie przyjaciół uprawiających foilboarding mieliśmy ze sobą quivery sprzętu do lewitacji, do których dorzuciłem SUPy. Do tego niepływająca część grupy pozwoliła nam „zbudować” bezpieczną nadwyżkę wagową bagażu dla linii lotniczych. Okazało się, że mimo około 100kg sprzętu do przewiezienia, udało nam się nie zapłacić ani złotówki za nadbagaż czy sprzęt sportowy.
Same SUPY były w połowie zrolowane, zabezpieczone latawcami usztywnione rozłożonymi wiosłami. Największa wyprawa okazała się chyba najłatwiejszą pod względem pakowania i przewozu.
Więcej trzeba się nagłówkować pakując pojedynczy dmuchany SUP. Jest wiele sposobów na zabezpieczenie zwiniętego SUPa. Niestety jak do tej pory żaden przetestowany przeze mnie nie zagwarantuje braku uszkodzeń. Pomysłowa brutalność obsługi lotniskowej nie ma granic. Zwiniętego SUPa owijam ciuchami, pianką a wszystko wielokrotnie roluję porządną folią bąbelkową i wkładam do oryginalnej torby. Polecam torbę ze spakowanym sprzętem owijać folią pakową. Robię to od lat. Na pewno przedłuża to żywotność torby i chroni przed rozsypaniem zawartości torby w przypadku jej przypadkowego otwarcia oraz chroni przed bezpośrednią ingerencją wody. Dodatkowo odstrasza obsługę lotniska od „zaglądania” do środka. Tym samym wyklucza potrzebę zamykania torby na mini kłódki.
Spakowany i zważony sprzęt owijam szczelnie folią. Wycinam w niej otwory na uchwyty. Zabieram ze sobą rolkę foli na podróż powrotną ale zwykle przewijam ją na lżejszą rolkę bo oryginalne rolki są stosunkowo ciężkie.
Wciąż brakuje dedykowanych ultra lekkich walizek z pcv które gwarantowałaby nietykalność konstrukcji deski. Do takiej walizki można byłoby spakować cały komplet oraz ciuchy, kosmetyki, piankę itd. Myślę, że walizka-skorupa o wymiarze 90x35x35cm byłaby traktowana jaka normalna walizka przez większość linii lotniczych.
W moją niedawną podróż samolotową zabrałem ze sobą pompowaną deskę Lokahi. Sup był bardzo mocno zwinięty i bez żadnych zabezpieczeń umieszczony w plecaku.Wiosło było również zapakowane do plecaka bez zabezpieczeń. Pozostałą przestrzeń plecaka wykorzystałem do umieszczenia odzieży.Nie stosowałem żadnych dodatkowych kartonów i osłon. Podczas odprawy na lotnisku nie spotkałem się z jakimiś kłopotami.
Bagaż został przyjęty jako rejestrowany i nie wzbudził żadnych podejrzeń. Wszystko dotarło w stanie nienaruszonym. Ale jest to loteria, zależąca od portów, w których się przeładowuje. Zdarzało się, iż bagaże znajomych, którzy udawali się w tym samym kierunku innymi liniami, mieli zniszczone plecaki a także bagaż dostarczany był z kilkudniowym opóźnieniem. Radziłbym zwrócić szczególną uwagę aby dobrze ściągnąć paski w plecaku, a końcówki związać by nic nie wystawało i nie haczyło.
https://www.facebook.com/sun4sup/
Jak sami widzicie, podróż samolotowa z SUPem to nic strasznego. Należy jedynie podejść do sprawy z odrobiną rozwagi. Choć też trzeba liczyć na odrobinę szczęścia, że nie trafimy na zły dzień ekipy przeładowującej bagaże… Jeśli macie jakieś swoje samolotowe doświadczenia z supami, podzielcie się nim w komentarzach!
Facebook
YouTube
RSS