Firmę Aztron poznaliśmy w ubiegłym roku, gdy niespodziewanie pojawiła się na rynku z szeroką paletą oryginalnie wyglądających desek. Od samego wyglądu jeszcze większe wrażenie robiła ich specyfikacja techniczna – wszystkie pompowane deski wyposażono w dwie komory powietrza, a dłuższe, bardziej sportowe modele, wykonano w dwuwarstwowej technologii fusion. Na koniec jeszcze cena – najtańsza deska w ofercie Aztrona kosztuje niecałe 1600 zł w komplecie z wiosłem i leashem. Brzmi interesująco, prawda? Przekonajcie się, jak w praktyce spisują się „kosmiczne” supy chińskiego producenta.
Konstrukcja i wyposażenie
Mercury 10’10” to najmniejszy testowany przez nas model Aztrona. Choć tak naprawdę deska wcale mała nie jest i spokojnie można ją zaliczyć do grupy allround, przeznaczonej dla szerokiego zakresu wagowego surferów. Mercury przedstawia przemyślany kształt, zachowujący sporą szerokość na długim odcinku kadłuba. Od razu ucieszył nas widok ładnie poprowadzonej linii podgięcia dziobu, a to zawsze wróży coś dobrego…
Parametry Aztron Mercury 10’10”:
- Długość: 10’10”
- Szerokość: 32”
- Grubość: 6”
- Pojemność: 306 litrów
- Waga: 11 kg
- Ciśnienie: 15 psi
W komplecie z deską otrzymujemy:
- dość prosto wykonany plecak
- trzyczęściowe wiosło z aluminium
- dwukierunkową pompkę z możliwością wysysania powietrza
- solidnie wyglądający leash
- zestaw naprawczy
- osobno zwiniętą linkę bagażową
Wszystko to w cenie około 1700 zł. Sama deska prezentuje się bardzo atrakcyjnie, z przykuwającą oko oryginalną grafiką – raczej nie pomylicie Aztrona z żadną deską innej marki. Na pokładzie znajduje się komfortowy dywanik z pianki EVA, zaczep na leasha, rączka do przenoszenia deski, dwa zawory powietrza i zaczepy na linkę bagażową. Od strony dna ujrzymy skrzynkę na wsuwany, blokowany klipsem, standardowy statecznik oraz wyróżniające się miejsce łączenia dwóch komór powietrza.
W deskach Aztron wewnętrzna komora jest ogromna, zajmując sporą część kadłuba. Producent podaje, że zapewnia ona aż 50% wyporności całego supa. To z pewnością wystarczy, by wrócić bezpiecznie do brzegu, gdy spotka nas nieciekawa przygoda, zakończona uszkodzeniem zewnętrznej powłoki. Oprócz bezpieczeństwa, druga komora poprawia też sztywność deski. I faktycznie, mimo jednowarstwowej konstrukcji, deska wydawała się przynajmniej tak sztywna, jak sup z pasem usztywniającym.
Zalety dwukomorowej konstrukcji mają jednak swoją cenę. Po pierwsze czeka nas troszkę więcej pracy podczas pompowania i spuszczania powietrza z deski. Producent zaznacza, że najpierw należy pompować wewnętrzną komorę, a dopiero po niej zewnętrzną. Obydwie do 15 psi. To w zasadzie nie stanowi problemu i trwa tylko tyle dłużej, ile przełożenie węża pompki z jednego zaworu do drugiego. Troszkę więcej zabawy czeka nas podczas wypuszczania powietrza z deski. Nie wyciśniemy go do końca samym zwijaniem deski, ponieważ zawory umieszczone są w pewnej odległości od dziobu. Dlatego jakbyśmy nie składali supa, zawsze część powietrza pozostanie w komorach. Tutaj z pomocą przychodzi dołączona do kompletu pompka, która umożliwia wysysanie powietrza. Dzięki niej najpierw usuniemy z komór całe powietrze (na szczęście trwa to o wiele krócej niż pompowanie), a następnie bez problemu zwiniemy deskę do plecaka. Swoje deski jednokomorowe zawsze tak traktujemy przed zwijaniem (co później ułatwia pakowanie), więc była to dla nas normalna procedura.
Drugim mankamentem, ogólnie związanym z deskami dwukomorowymi, jest możliwa lekka krzywizna kadłuba, gdy spojrzymy na deskę w linii rufa – dziób. Wynika ona z łączenia dwóch części, które trzeba skleić wewnątrz deski i dodatkowo uszczelnić na zewnątrz. W przypadku tylu klejonych elementów, do tego rozepchanych powietrzem, uzyskanie idealnego kształtu jest bardzo trudne. Dlatego trzeba się liczyć z tym, że nasz dwukomorowiec nie będzie tak perfekcyjnie równy, jak dobrze wykonana deska jednokomorowa. Coś za coś. Jest jednak dobra wiadomość – tego typu krzywizny w rekreacyjnych deskach są przeważnie nie do odczucia podczas pływania.
Wrażenia na wodzie
Mercury szybko ujawnia swój przyjazny charakter. Mimo, że deska nie należy do największych, stojąc na niej natychmiast czujemy się bardzo pewnie. To zaleta kadłuba, który zachowuje na długim odcinku sporą szerokość oraz dwukomorowej konstrukcji, sprawiającej odrobinę solidniejsze wrażenie od typowej jednokomorowej deski.
Mercury lekko i ochoczo reaguje na ruch wiosłem. Prawidłowo uniesiony dziób nie hamuje deski, a to przekłada się na przyjemne wrażenie żywiołowości. Sup o długości 10’ nigdy nie będzie najszybszy na wodzie, jednak w swojej klasie osiągi testowego Aztrona można zaliczyć do lepszych. Długość deski pomaga za to w manewrowaniu. Zmiana kierunku, czy lawirowanie między przeszkodami, to dla Mercury’ego pestka. Mimo to, nasz sup całkiem sprawnie radził sobie z utrzymywaniem prostego kursu. Oczywiście nie jest to deska do touringu, ale na kilkukilometrowych wycieczkach w rekreacyjnym tempie spisze się znakomicie. Nie pływaliśmy na niej na falach, jednak do surfingu wybralibyśmy deskę o mniejszej grubości.
Podsumowanie
Aztron Mercury 10’10” jest przykładem udanej deski allround, która może dać sporo frajdy zarówno początkującym, jak i bardziej doświadczonym surferom. Oferuje lepszą stabilność niż sugerują jej parametry, przez co świetnie poradzi sobie w roli pierwszego supa, jednocześnie zachowując dynamiczny i manewrowy charakter z dobrymi osiągami na płaskiej wodzie. Jak w dłuższej perspektywie spisze się dwukomorowa konstrukcja, dopiero czas pokaże, ale póki co widzimy więcej plusów niż minusów tego rozwiązania.
Deskę do testu udostępnił dystrybutor sprzętu Aztron na Polskę: www.aztron.pl
Facebook
YouTube
RSS