Choć w Polsce SUP jako dyscyplina sportu dopiero raczkuje, w krajach Zachodniej Europy czy w Stanach Zjednoczonych deski z wiosłem szturmem podbiły rynki i sympatię ludzi. Można śmiało powiedzieć, że do tej pory nie było jeszcze takiego sportu wodnego, który byłby relatywnie tani, przystępny technicznie prawie dla każdego i umożliwiał tak wszechstronną paletę możliwości. W praktyce z jednym zestawem (deska plus wiosło) możemy zafundować sobie trening kondycyjny, rekreacyjną zabawę na plaży, turystykę wodną po rzekach czy jeziorach oraz surfing na falach. W dodatku prawie przez cały rok, jeśli tylko woda nie zamieni się w lód. Nieważne, czy od małego bawisz się w sporty surfingowe, czy jest to twój pierwszy kontakt z deską, SUP jest do Ciebie!
fot. Red Paddle Taiwan
W naszym kraju ten potencjał pozostaje niewykorzystany. Wciąż postrzega się supa przez pryzmat plażowej zabawki, za którą trzeba wydać przynajmniej 2500 zł. Co z takiej perspektywy wydaje się niemałą sumą. Dopiero po jakimś czasie dochodzi do nas, że mogą to być najlepiej wydane pieniądze, jakie kiedykolwiek przeznaczyliśmy na sprzęt sportowy. Ale żeby się o tym przekonać, trzeba trochę popływać. Niestety mało kto jest na tyle odważny, by wydać kilka tysięcy, ot tak w ciemno, na zasadzie – a sprawdzę czy mi się podoba. Dlatego cały ciężar propagowania SUP w Polsce spoczywa póki co na sklepach i organizacjach zajmujących się promowaniem sportu. A z tym u nas jeszcze nie jest najlepiej. Głównie z tego powodu, że duża część firm zajmujących się sprzedażą desek SUP albo nie ma pomysłu na promowanie nowej dyscypliny, albo zupełnie nie dostrzega jej potencjału. Znowu pojawia się syndrom „plażowej zabawki”. Jeszcze na palcach jednej ręki można policzyć firmy, które na poważnie i z sensem rozkręcają supowy interes. Szczęśliwie powoli widać pierwsze oznaki rozwoju, pojawiają się większe imprezy, sklepy zaczynają organizować testy i dni demo. Powoli ale do przodu…
fot. Mistral
A jak sytuacja na rynku wygląda w globalnym aspekcie? Ciekawie przedstawił ją serwis boardsportsource.com, cytując wypowiedzi przedstawicieli jednych z najważniejszych producentów sprzętu sup.
Choć sprzedażą desek z wiosłem w pierwszej kolejności zainteresowały się sklepy zajmujące się do tej pory surfingiem, wind i kitesurfingiem, to najszersza grupa potencjalnych klientów wywodzi się z zupełnie innych kręgów. Nie ma wątpliwości, że SUP ma potencjał stania się największym segmentem spośród sportów surfingowych – mówi John Hibbard, założyciel Red Paddle Co. Na niektórych rynkach odbywa się to powoli, ale jest zaraźliwe, ponieważ prawie każdy może wiosłować. Handlowcy odnotowujący największą sprzedaż desek to ci, którzy nie starają się koncentrować na swoich surf/wind/kite klientach. Prawda jest taka, że mamy miliony osób nieuprawiających żadnego ze sportów surfingowych, ale potencjalnie zainteresowanych supem. Nie możemy zamykać się w ciasnej kategorii tamtych dyscyplin. Sup jest czymś znacznie większym niż kolejnym sportem dla niewielkiej grupy. To sport dla mas.
Sup jest bardzo ważną częścią całego miksu sportów wodnych – dodaje Benoit Tréguilly z firmy Bic Sport. Otwiera aktywność na wodzie na zupełnie nowe rynki i poszerza opcje możliwej zabawy: surfing na falach, windsurfing czy kite gdy wieje, SUP lub kajaki do pływania po płaskiej wodzie – tutaj SUP jest lepiej odbierany przez młodszych klientów, którzy widzą w tym bardziej sportową i „surfingowo-modną” formę aktywności na wodzie niż kajaki.
Pozytywną przyszłość SUP widzi też Karin Gertenbach, z marketingu firmy Fanatic – W globalnej perspektywie na razie surfing jest takim najbardziej popularnym sportem. Jednak SUP ma tę przewagę, że można go uprawiać zarówno na falach jak i na płaskiej wodzie. Tak więc istnieje potencjalna szansa, że w przyszłości to właśnie SUP stanie się najczęściej uprawianym sportem surfingowym. Znaczącą rolę odgrywa tu sprzęt dla początkujących – to on przyciąga nowych ludzi na plażę, nawet jeśli nigdy wcześniej nie uprawiali żadnego sportu wodnego. A być może właśnie dzięki temu odkryją pozostałe możliwości – surfing, kite czy windsurfing.
Morze czy jeziora?
W Polsce ludzi na supach ujrzymy przeważnie na akwenach śródlądowych. Natomiast w innych krajach europejskich, jak np. Francja czy Wielka Brytania, gdzie SUP zdobył już pewną popularność, większość surferów wiosłuje na morzu lub oceanie. Jednak również tam śródlądowy trend nabiera rozpędu.
Notujemy coraz większą ilość sprzedawców na terenie całego kraju – mówi Andy Chabers, manager firmy JP Australia na Wielką Brytanię. I wielu z nich usytuowanych jest na obszarach śródlądowych. Szczerze mówiąc, jeśli tylko gdzieś jest kawałek wody, zaraz pojawia się tam sprzedawca albo jakaś szkółka!
Benoit Brecq, marketingowiec firm Surftech, NSP, Ari’i Nui – naszą największą obecność można zaobserwować na atlantyckim wybrzeżu Francji. Stamtąd pochodzi około 65-70% naszej sprzedaży. Bretania i wybrzeże Morza Śródziemnego to również ważne dla nas obszary. Ale też miejsca śródlądowe notują coraz większy wzrost. Według Benoita na terenie Francji działa już około 200 centrów SUP.
fot. RRD
Z firmy RRD również pochodzą podobne informacje – Sprzedajemy w 60 krajach świata, komentuje Dylan Duffus, manager RRD. Nasi handlowcy usytuowani są prawie wszędzie – od gór do morza, od wielkich miast do małych wiosek położonych nad górskimi jeziorami. Według naszych obliczeń, udział sprzedaży na śródlądziu wynosi około 25% i znacząco wzrasta.
Doświadczenie a świeża energia
Większość handlowców podziela zdanie, że sprzedaż SUP wciąż jest otwarta dla nowych sklepów, nie tylko tych od lat związanych ze sportami surfingowymi. Ten sport nie znalazł jeszcze swojej niszy, dlatego takie same szanse powodzenia biznesu mają dobrze znane sklepy surfingowe jak i zupełnie świeże firmy.
Sklepy startujące od zera na pewno mogą się przebić – uważa Benoit Tréguilly z firmy Bic Sport. Znam kilka firm zakładających sklepy SUP od podstaw, a dziś są to jedni z naszych największych klientów. Z drugiej strony są też przykłady sklepów, które wystartowały w latach 80-tych z asortymentem surf/windsurf, a obecnie ich właściciele przechodzą na emeryturę i sprzedają biznes komuś ze świeższą energią. SUP to nowy sport, często takie świeże podejście, bez bagażu doświadczeń ze światka surf/wind/kite, może być bardzo stymulujące.
fot. Starboard
Z punktu widzenia sprzedaży detalicznej wciąż jest miejsce dla nowych sklepów – uważa John Hibbard z Red Paddle Co. W każdym kraju znajdą się ogromne obszary z wodą i ludźmi, dlatego nadal będą mogły powstawać tam nowe punkty sprzedaży. Jednak, moim zdaniem, w najważniejszych regionach najlepiej radzą sobie te sklepy, które aktywnie działają na rzecz popularyzacji SUP i oferują fantastyczny serwis dla swoich klientów.
Steve West z Mistrala patrzy na to trochę bardziej krytycznie – Obecnie w takich krajach jak USA, ale też w innych, kwitnie rynek desek firm „krzak” (które kupują od jakiegoś producenta partię towaru z naklejonym swoim logo). Do tego dochodzi sprzedaż online, handel „prosto z vana” itp., co uderza w od dawna działające sklepy. Jak długo to potrwa, zobaczymy. Ale zawsze gdy tylko pojawia się jakiś nowy modny sport, znajdą się przedsiębiorcy chcący szybko i tanim kosztem wkręcić się w rynek.
fot. SIC Maui
Dmuchany fenomen
Choć pompowane supy podbiły rynki na całym świecie, to ich największą sprzedaż notuje się w Europie. Głównie z praktycznych powodów – mniej problemu z transportem i przechowywaniem sprzętu.
Trend na pompowane deski wciąż rośnie – mówi Helgo Lass z firmy SIC. Jednak udział procentowy nie wszędzie wygląda tak samo. Jednym z powodów, dla którego notujemy wyjątkowo wysoki procent w Niemczech, jest zakaz używania twardych desek na jeziorach w okolicy Monachium. We Francji ogólnie udział pompowanych desek wynosi około 70%, ale już na samym południu tego kraju tylko 50%. Wszystko zależy od danego kraju. Dla przykładu Włochy wypadają pod tym względem znacznie gorzej od reszty.
fot. Fanatic
Przyszłość dmuchanych desek skomentowała Caren Frobes z działu marketingu firmy Starboard – Większość naszej sprzedaży w ciągu następnych pięciu lat to będą właśnie pompowane supy. Weszliśmy na nowe rynki z ogromnym potencjałem. Tak naprawdę konkurencja rozpocznie się w 2016 roku. Jesteśmy przekonani, że mamy sporo do pokazania w dziedzinie projektów, technologii oraz procesu produkcji. To dopiero początek całej historii.
Jak widać, większość przedstawicieli producentów sprzętu SUP bardzo optymistycznie widzi przyszłość rozwoju. Nawet, jeśli na przeszkodzie stanęła niedawna podwyżka dolara w stosunku do euro, co niestety przełoży się na ceny detaliczne. Nie ma takiego sklepu sportowego, który by nie skorzystał na handlu deskami sup – komentuje John Hinnard z Red Paddle. Przy wzroście sprzedaży rzędu 30% (na niektórych rynkach nawet ponad 60%), niesprzedawanie supów jest po prostu strzałem w stopę dla twojego biznesu.
Źródło: http://www.boardsportsource.com
Facebook
YouTube
RSS