
Aż dwa lata czekaliśmy, by po raz czwarty spotkać się na kołobrzeskiej plaży w ramach zawodów Planet Baltic SUP Race. Rok temu pandemia pokrzyżowała plany organizatorów, teraz szczęśliwie impreza wróciła z jeszcze większą rangą i w jeszcze lepszym miejscu. Kto był na poprzednich edycjach PBSR pewnie przyzna, że pozytywny klimat i sprawność organizacyjna zawsze były stałymi elementami kołobrzeskich regat. Dla wielu zawodników były to najważniejsze zawody sezonu, choć do tej pory nigdy oficjalnie nie figurowały w kalendarzu Mistrzostw Polski. W tym roku zaszło kilka ważnych zmian – po pierwsze regaty otrzymały patronat ISA oraz rangę Mistrzostw Polski SUP Race, po drugie areną wyścigów stał się spot po wschodniej stronie falochronu i po trzecie – pierwszy raz w historii PBSR na morzu pojawiły się fale!
Nowością był też dłuższy, bo aż trzydniowy, plan zawodów, które wystartowały już w piątek od konferencji prasowej. Po niej część zawodników udała się na morze, by potrenować przed sobotnimi wyścigami. Niestety trening zamienił się w walkę o przetrwanie, gdyż tego dnia morze postanowiło pokazać się od swej wzburzonej strony. Ale nawet rozbity łuk brwiowy, połamany statecznik czy obite deski nie zraziły nikogo do sobotnich startów.
Na każdej poprzedniej edycji PBSR na Bałtyku panowała prawie całkowita flauta, przez co ściganie się bardziej przypominało wiosłowanie po dużym jeziorze, niż morską przygodę. Jednak piątkowe dramatyczne wydarzenia okazały się zapowiedzią zmiany. Choć w sobotni ranek wiatr ustał, a morze złagodniało, co jakiś czas na plażę wpadały gnane z północnego wschodu fale. Normalnie byśmy powiedzieli, że to idealne warunki do sup surfingu, ale przecież czekały nas wyścigi na deskach, które z surfowaniem nie mają wiele wspólnego. Wielu właścicieli wąskich race’ówek miało przed startem nietęgie miny. I jak się okazało, całkiem słusznie.
Na sobotę zaplanowano dwie konkurencje: wyścig techniczny i sprint, każda z nich składała się z dwóch biegów. Gdy ruszył pierwszy wyścig, zaraz po wbiegnięciu z deską do morza wiadomo było, że całą flotę czeka cięższa przeprawa. Część zawodników poległa już po uderzeniu pierwszej fali. Zewsząd dało się słyszeć złowrogi plusk spadających z desek nieszczęśników i ich okrzyki, dobitnie podkreślające dramaturgię wydarzeń. Z szacunku dla młodszych czytelników pominiemy cytaty. Kto pokonał strefę przyboju, mógł trochę odetchnąć i skupić się na mocniejszym wiosłowaniu. Jednak dalej wcale nie było wiele łatwiej, nawet jeśli z brzegu morze wyglądało na całkiem spokojne. Nawet niewielki rozkołys powodował, że bardziej niż o miejsce w wyścigu należało martwić się o utrzymanie na desce. Szybko można było rozpoznać, kto trenował na morzu i jest obyty z falami, a dla kogo to jeszcze nowość. Trudności techniczne sprawiły, że niektórzy z zawodników przed drugim wyścigiem postanowili zamienić swoje wąskie, sztywne race’ówki na szersze deski pompowane.

W tych warunkach najlepiej poradziła sobie ekipa z Trójmiasta, która, co chyba nikogo nie zaskoczy, zazwyczaj trenuje na morzu. Wśród pań w wyścigu technicznym bezkonkurencyjna była Małgorzata Cieplińska. Drugą pozycję wywalczyła Faustyna Andrzejak, a trzecie miejsce Hanna Kamińska-Dziedzicka. Gdyby Małgorzata była klasyfikowana z mężczyznami, zajęłaby… czwartą pozycję! To chyba najlepiej świadczy w jak niesamowitej była formie. Natomiast w męskiej flocie na pierwszym miejscu w wyścigu technicznym znalazł się Mikołaj Majdan, wyprzedzając Andrzeja Siewierskiego i kończącego na trzecim miejscu Filipa Korczyckiego.
Po przerwie na złapanie oddechu nastał czas sprintów. Tutaj również startowała cała flota jednocześnie, a zawodnicy musieli pokonać 200 metrowy odcinek z nawrotem na jednej z dwóch bojek do wyboru. Wśród pań ponownie pierwsze miejsce zajęła Małgorzata Cieplińska, na drugim uplasowała się Hanna Kamińska-Dziedzicka. W męskiej flocie smak zwycięstwa poznał Filip Korczycki, drugie miejsce zajął Mikołaj Majdan i trzecie Marcin Tyrcz. Zobaczcie cały przebieg ostatniego sprintu:
Niedziela stała pod znakiem długiego dystansu. Z powodu prognozy, wróżącej wzrost siły wiatru, zawodnicy stawili się na miejscu startu już o 9. rano. Do wyścigu na 10 km stanęła jedna zawodniczka i czternastu mężczyzn. Cały dystans z czasem 1:15:13 najszybciej pokonał Filip Korczycki, wyprzedzając zaledwie o 40 sekund Mikołaja Majdana (1:15:53). Trzecie miejsce wywalczył Piotr Kuleta (1:18:52). Wśród kobiet dosłownie bezkonkurencyjna była Małgorzata Cieplińska, która dopłynęła do mety w czasie 1:23:04, co w klasyfikacji z mężczyznami dało by jej 8. miejsce. No panowie, czas chyba ostrzej potrenować przez zimę…
Zawody Planet Baltic Sup Race zawsze kojarzyły się nie tylko ze sportowymi emocjami na najwyższym poziomie, ale też z wyjątkowo przyjaznym klimatem. Gospodarze regat, Marcin i Ewa Koc z firmy MK Sailing, kolejny raz zadbali o to, by zawodnicy poczuli się jak na przyjęciu dla dobrych znajomych. Każdy uczestnik witany był uśmiechem, w trakcie regat cały czas czuło się smak świetnej zabawy, a na pożegnanie wszyscy otrzymali pamiątkowe suweniry. Na pochwałę zasługują też działania towarzyszące akcjom sportowym. O uwagę plażowych kibiców zadbała firma Bass, udostępniając chętnym swoje pompowane deski, co cieszyło się bardzo dużym zainteresowaniem.
Mamy nadzieję, że za rok znowu spotkamy się w tym samym miejscu, po cichu licząc na to, że może format zawodów poszerzy się o kolejną konkurencję – surfingu z wiosłem. W końcu, jakby nie było, patronat ISA i Polskiego Związku Surfingu zobowiązuje :)
Tabele z kompletem wyników PBSR 2021 znajdziecie tutaj
Więcej zdjęć w naszej galerii na Facebooku:
https://www.facebook.com/supsurferpl/posts/3035151020075416
Facebook
YouTube
RSS