Po długich tygodniach ciemności, chłodu i złośliwych opadów śniegu, w końcu doczekaliśmy się pierwszego prawdziwie wiosennego dnia. Widok słonecznej rzeki, z taflą wody niczym lustro, szybko przegonił przykre wspomnienia. W powietrzu zdecydowanie było czuć wczesną wiosnę. Jednak na wodzie sprawa przedstawiała się już nieco gorzej. Gdy dotarliśmy na brzeg Dziewoklicza (kąpielisko w Szczecinie), cała wschodnia strona akwenu okazała się poryta lodem.
Co nam tak naprawdę nie stanowiło, bo i tak zamierzaliśmy wyruszyć głównym nurtem Odry, gdzie po zimie nie pozostał już żaden ślad. O nowej porze roku świadczyły żywe tabuny wszelakiego ptactwa, od drobnych kaczek uciekających przed dziobami supów, przez krążące nad głowami orły, do żurawi leniwie pasących się na mokradłach.
Mimo wiosennej sielanki, rzeka kryła w sobie kilka niebezpiecznych niespodzianek. Bardzo niski stan wody odkrył różne podwodne przeszkody, które w normalnych warunkach tkwiły na bezpiecznej głębokości. Konary i wypłycenia tylko czekały na nasze stateczniki ;)
Milszą niespodziankę odkryliśmy w śluzie, będącej stałym punktem programu wycieczek po tej trasie. Uprzedzeni lodem po wschodniej stronie Dziewoklicza spodziewaliśmy się zamarzniętych kanałów, a tu proszę, wszystko wolne od śladów zimy.
W razie gdyby nasza supowa wycieczka nie do końca przekonała nas o odejściu chłodnej pory roku, na koniec otrzymaliśmy bonus w postaci… spadającej z mostku płonącej marzanny! OK, teraz już z czystym sumieniem możemy powiedzieć – mamy wiosnę! :)
Facebook
YouTube
RSS