Chyba każdy właściciel nadmuchiwanej deski przyzna, że najmniej przyjemnym elementem zabawy w supowanie jest pompowanie. Owszem, może to być całkiem sensowna rozgrzewka przed pływaniem, jednak w przypadku dużych desek lub zmieniania spotów jednego dnia, taka praca przestaje jakoś szczególnie bawić. Szczęśliwie jest bardzo proste rozwiązanie naszego problemu – pompka elektryczna!
fot. Decathlon.pl
Większość tego typu urządzeń dedykowanych do desek SUP przeważnie jest dość droga. Dlatego gdy kolega powiedział mi o pompce w sklepie Decathlon za niecałe 200 zł, decyzja o jej zakupie nie trwała zbyt długo.
Producentem urządzenia jest firma Sevylor, bardziej znana z produkcji różnego rodzaju dmuchanych łodzi, kajaków, supów i akcesoriów do nich. W pudełku znajdziemy zaskakująco solidnie wyglądającą maszynę, dwa węże i kilka końcówek. Jeden z węży dedykowany jest do materacy, piłek i tego typu zabawek o mniejszym wymaganym ciśnieniu. Drugi, znacznie sztywniejszy, zakończony jest wejściem do zaworu w desce.
Pompka zasilana jest wyłącznie przez gniazdo zapalniczki samochodowej. Nie znajdziemy w niej ani akumulatora, ani opcji podłączenia do zwykłego gniazdka elektrycznego. Zatem do uruchomienia potrzebny nam jest taki drobiazg jak samochód. Kabel do ładowania jest dość długi i nie zmusza do pompowania deski tuż przy drzwiach samochodu. Z wężem łączącym pompkę z deską jest niestety gorsza sprawa. Duża sztywność i niewielka długość utrudniają komfortowe położenie pompki podczas pompowania. Jednak można się do tego przyzwyczaić. Wąż niestety kryje w sobie jeszcze jeden feler – tandetnie przyklejone końcówki. Mój egzemplarz zaczął przepuszczać powietrze już podczas pierwszego pompowania. Przy drugim końcówka wyleciała z węża. Dopiero wtedy okazało się, że w wężu jest gwint a końcówka po prostu wkręcona i trzyma się dzięki jakiemuś słabemu lepiszczu na słowo honoru. Wystarczyło posmarować lekko Poxipolem, wkręcić, poczekać 10 minut i po sprawie. Trzyma już jak złoto.
Aktualizacja – Do sklepów trafiła nowa seria pompek Sevylor z poprawionym wężem i uszczelkami na końcach.
Sama pompka pracuje bez zastrzeżeń. Po włączeniu stacyjki w samochodzie na pierwszą pozycję i wetknięciu kabla do gniazda zapalniczki jest już gotowa do działania. Wystarczy ustawić przyciskami +- ciśnienie 15 psi i nacisnąć czerwony guzik. Nieco głośny warkot i rosnąca w oczach deska dają znać, że magia działa. Możemy iść się przebrać, napić przed pływaniem lub wysłać fotkę ze spotu na Facebooka. W przypadku małej deski mamy na to jakieś 5-6 minut. Duże modele, około 300 litrów, wymagają już ponad 8 minut. Jeśli mamy kilka dużych desek do napompowania spotka nas lekki zawód – pompka Sevylor może pracować tylko przez 10 minut, po czym przez kolejne 30 minut musimy dać jej odpocząć! Jest to więc sprzęt praktycznie wyłącznie do osobistego użytku. I tylko do 15 psi. Po osiągnięciu ciśnienia 15.2 psi pompka automatycznie się wyłącza. Trudno powiedzieć jak dokładny jest to pomiar. Gdy do napompowanej deski podłączyłem ręczną pompkę Bravo, wskaźnik manometru pokazywał około 14 psi. Wypadało więc docisnąć jeszcze trochę powietrzna manualną metodą…
Aktualizacja – przez przypadek odkryłem, że gdy zmienimy w menu urządzenia jednostki z PSI na BAR, Sevylor pompuje dłużej i wygląda na to (sprawdzane na kilku ręcznych manometrach), iż faktycznie dochodzi do 15 psi.
Elektryczna pompka Sevylor wygrywa dzięki połączeniu ceny i użyteczności. Kosztuje niewiele więcej niż ręczna pompka a zwalnia nas z męczącego obowiązku. Samo urządzenie spisuje się znakomicie i budzi zaufanie solidnością konstrukcji. Największym minusem jest zbyt sztywny i trochę krótki wąż ze słabo przyklejonymi końcówkami. Na co, jak już wiecie, szczęśliwie jest metoda.
Facebook
YouTube
RSS